Pandemia już przyniosła i ciągle niesie nowe problemy, o jakich się filozofom ani analitykom gospodarczym i finansowym dotąd nie śniło. Trafiła najgorzej, jak tylko można było pomyśleć, bo w sam środek boomu budowlano kredytowego. Do jej wybuchu rynki budowlane i kredytowo-finansowe rosły i kwitły, jak nigdy przedtem. Deweloperzy oferowali coraz więcej nowych i atrakcyjnych mieszkań, domów i innych nieruchomości. Także eksperci rynku wtórnego nieruchomości odnotowywali duży ruch w swojej branży.
Bankom nie pozostawało, więc nic innego, jak wykorzystywać sprzyjającą koniunkturę i rozszerzać wachlarz swoich ofert kredytowych. Analitycy meldowali o podwajanej z roku na rok ilości udzielanych kredytów hipotecznych na zakup mieszkania, domu lub innej nieruchomości. Także dostępność innych kredytów konsumpcyjnych była na niespotykaną wcześniej skalę. Nikogo już nie dziwiły telefony i maile z banku, którymi doradcy kredytowi zachęcali klientów do zaciągania szybkich kredytów konsumpcyjnych, których realizacja od wymienienia zalet oferty kredytowej do wpłaty gotówki na konto kredytobiorcy trwała zaledwie kilka minut, a procedura ta była jeszcze krótsza, gdy klient korzystał z kontaktu on-line.
Nagły wybuch pandemii cały ten ruch zatrzymał. Wielu kredytobiorców stanęło w obliczu pogorszenia swojej zdolności kredytowej. Banki, nie chcąc doprowadzić swoich kredytobiorców, którzy na krótsze i dłuższe okresy, a czasami na stałe tracili swoje źródła dochodów, do niewypłacalności, co w oczywisty sposób mogło narazić je na wielkie straty, same występują z propozycjami prolongaty rat lub wakacji kredytowych.
Naprzeciw trudnościom kredytobiorców wyszła też Rada Polityki Pieniężnej, zazwyczaj nieskora do obniżania stóp oprocentowania kredytów, tym razem już trzykrotnie w czasie trwania pandemii te stopy obniżyła. Te operacje tylko pozornie ulżyły kredytobiorcom, bo na ogół nie wpływały bezpośrednio na obniżenie wysokości spłacanych rat, ponieważ banki chcą powetować swoje straty, zaczęły podnosić marże i prowizje, natychmiast odbijało się na wysokości kosztów kredytowych, a zatem i samej raty miesięcznej.
W tej sytuacji Komitet Stabilności Finansowej – KSF, jako organ właściwy do sprawowania nadzoru makroostrożnościowego w Polsce, działając na podstawie ustawy o nadzorze makroostrżnościowym zalecił bankom stosowanie ostrożnościowych procedur kredytowych, odpowiednich do określonych w ustawie o nadzorze systemu finansowego i zarządzaniu kryzysowym z dnia 1 listopada 2015 r.
Banki zaostrzyły kryteria oceniania zdolności kredytowej i wnikliwiej zaczęły śledzić historię kredytową potencjalnych kredytobiorców.
Obserwowana zwiększona ostrożność banków w udzielaniu kredytów, zapewnie wpłynie niekorzystnie na inne sektory gospodarki. Brak możliwości finansowania zakupów pociągnie za sobą perturbacje u producentów dóbr konsumpcyjnych. Mimo, że branża budowlana wydaje się być najmniej dotknięta kryzysem wywołanym pandemią i na budowach widać wciąż pracujących budowlańców, to przyhamowanie udzielania kredytów hipotecznych na zakup mieszkań, domów i innych nieruchomości, siłą rzeczy, prowadzi do przyhamowania popytu na te nieruchomości, a tym samym musi doprowadzić do wstrzymania realizacji wielu planów budowlanych.
Dziś trudno powiedzieć, kto ma rację. Czy ci, którzy zalecają ostrożność, bo nie wiadomo, jak długo potrwa pandemia i co może się jeszcze w związku z nią dziać. Czy też ci, którzy radzą wykorzystać wszystkie możliwości w celu uzyskania kredytu hipotecznego na zakup mieszkania, domu lub innej nieruchomości, dopóki są one sprzedawane po wciąż atrakcyjnych cenach.